Nie przegap! Popatrz przez weneckie szkło
Widziałam film „Wenecja”. Zachwycił mnie. Poruszył do głębi. Jest bardzo osobisty. Mówi o tęsknocie za marzeniami i za tym co najważniejsze… oraz o niespełnieniu. Porusza tak wiele spraw: rodzina, dojrzewanie, wojna, mniejszości, odpowiedzialność, wiara. Muzyka jest bardzo dyskretna to nie temat filmowy to werbalizacja przeżyć. Fortepian dramatyczne zwroty akcji, skrzypce tęsknota duszy i bandoneon niepokój i bunt jego dźwięki, najpiękniejsze, wyrywają trzewia, ale uciszają krzyk wyrywający się z gardła.
Wyrazy uznania dla twórców filmu Jana Jakuba Kolskiego i jego ekipy.
Poruszająca rola matki w wykonaniu Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej. Chapeau bas! Magdalena Cielecka też zagrała z nerwem.
Trzeba dodać gratulacje za świetną pracę oświetleniowców i montażystów. Powstała opowieść malowana nie tyle zdjęciami, co obrazami.
Widzowie nie zawsze są otwarci na piękne, ale trudne w odbiorze filmy, pełne tajemniczej symboliki. „Wenecja” niesie przesłanie czytelne dla większości widzów. Ten film powinni zobaczyć przedstawiciele wszystkich pokoleń od 12-latków wzwyż.
Film utwierdził mnie w przekonaniu, że nie ważne gdzie, ważne jak i jak pisał Jonasz Kofta: „Żeby coś się mogło zdarzyć Trzeba marzyć. Marzenia jedynie one zależą wyłącznie od naszej woli i warto je pielęgnować.
Generalnie lubię Kolskiego. Jednak ostatni jego film jaki oglądałam („Afonia i pszczoły”) rozczarował mnie. Wenecję z chęcią obejrzę. Najbardziej i tak chyba lubię „Jasminum”.